poniedziałek, 8 sierpnia 2016




(66) Pamiętnik Ludmiły - z życia wyższych sfer


Droga Lusiu.
Po raz pierwszy piszę nową datę. Twój list z 18 grudnia
otrzymałem 30-go. Zapewne wieźli go wołami, najpierw do Pewnego Ciekawskiego Pana [cenzura stanu wojennego - aut.], a dopiero potem na pocztę. P. C. P. przybił na kopercie okrągłą i podłużną pieczątkę powiadamiającą adresata o zaspokojeniu swej urzędowej ciekawości. W samym tekście P. C. Pana najbardziej zainteresował ten akapit listu, w którym doniosłaś o swoim poglądzie na życie i ludzi; ta część była zaznaczona klamerkami czarnym flamastrem. W jakim celu? Żeby przepisać? Sfotografować? Zastraszyć?
Myślę, że to szczególne zainteresowanie P. C. P. wynikło stąd, że w adresie umieściłaś tytuł, który nb. już mi nie przysługuje (Płk), i którego od lat nie używam. Badanie prawomyślności korespondentów osób z tym tytułem należy zapewne do głównych obowiązków P. C. P’ów.
Święta upłynęły rzeczywiście w „spokoju” – upić się nie było czym, włóczyć się nie było kiedy, kina i teatry zamknięte, w dodatku telewizor się popsuł. Niemal idealny spokój! Nie mogę powiedzieć, żebym się przeżarł, ale trochę zbyt wiele zjadłem potraw niedozwolonych. Zlekceważyłem dietę, więc teraz poszczę.
Moje gratulacje z okazji rozpoczęcia pisania pamiętnika. Tylko się nie zrażaj i nie przerywaj. Pisz według planu, aby niczego nie uronić. Zawsze uważałem, że nasze pokolenie żyjące na granicy dwóch epok, powinno wszystko skrzętnie spisywać; każdy opis zdarzenia ma wartość dokumentu. Można się przy tym nie krępować, to przecież nie do publikacji. Masz wnuki, jest komu rozbudzać wyobraźnię i uzupełniać lekcje historii. Dobrze byłoby wskrzesić tradycję kontynuowania rodzinnej sagi przez przedstawicieli każdego pokolenia. Wyobrażam sobie, co to byłaby za lektura po 100 latach! Podobno mój dziadek, Wincenty – Adam pisał pamiętnik, ale zaginął podczas wojny. Żałuję, że żadne z mych rodziców ani nikt z krewnych nie miał zacięcia do pióra. Nawet najskromniejszy żywot przynosi tyle interesujących informacji. 
Podobno jutro mają być włączone telefony. Co za radość i ulga. To wzajemne odcięcie od siebie, powrót do XIX wieku, było szokujące. Przywracając swobody w homeopatycznych dawkach, władza wie, co robi. Musiała zapewne czytać przypowiastkę o rabinie i kozie.

Ściskam Cię, pozdrowienia dla Ewy i jej nowej rodziny, wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!     Jerzy 


Ciocia Lusia radę wzięła sobie do serca.
Sanatorium w Ciechocinku, koniec lat pięćdziesiątych.

   W końcu lat sześćdziesiątych miałem przyjemność ponownie spotkać córki Ludmiły: Ewę i Mariolę, tym razem już jako dorastające panny. Postanowiły one zwiedzić stolicę. Któregoś pięknego dnia wpadły bez zapowiedzi z odwiedzinami do wujka Jerzego i cioci Marysi. Rodzice byli w lekkim szoku, ale przyjęli je gościnnie, a matka pokazała Warszawę. Niewiele pamiętam z tych wydarzeń, byłem w końcu o kilka lat od nich młodszy a w tym wieku to kosmiczna różnica.
   Na wieść, że Ludmile urodziła się wnuczka Ania, ojciec napisał do tej ostatniej list z prośbą, aby jej wręczyć, gdy osiągnie 18-ty rok życia. Tak też się stało.


Warszawa, 14 maja 1977 r.



Kochana Aniu,



Witamy Cię na tym „możliwie najlepszym ze światów”. Cieszymy się, że ta intronizacja odbyła się bez komplikacji, że Mamusia dobrze się czuje, że Babcia nie zemdlała z wrażenia a Tatuś po męsku przejął swoją nową funkcję. Wprawdzie nie jesteś w wieku epistolograficznym i nie możesz własnoręcznie odczytać tego posłania, ale mamy nadzieję, że Twoi najbliżsi przekażą Ci nasze życzenia, żebyś rosła zdrowo i na pociechę wszystkim, którzy Cię kochają.

   Gdy wybije północ roku 2000-nego, będziesz zapewne, jako femina studiosa, bawić się wesoło na balu akademickim, uśmiechniesz się pobłażliwie, gdy orkiestra zagra jakąś staroświecką czaczę lub bugi-ługi. Twoja cała świadoma działalność będzie związana z wiekiem XXI-szym, którego my sobie nawet wyobrazić nie możemy. Będziesz doznawać nieznanych nam wrażeń, posiądziesz wiedzę o nieznanych nam sprawach. A gdy wkroczysz w zaczynającą się po pięćdziesiątce dojrzałą młodość, czasem oglądniesz się wstecz i zdziwisz się, że to tak szybko przeleciało.

   Życzymy Ci więc, żeby czas był dla Ciebie łaskawy, byś długo korzystała ze wszystkich radości życia, jakie zaoferuje ludziom nadchodząca epoka.

   Całkiem w sekrecie (niech to pozostanie między nami) radzimy Ci, żebyś się nie pozwoliła uważać za najpiękniejsze i najmądrzejsze dziecko świata, ale któż to wyperswaduje rodzicom i babciom!

   Całujemy Cię wielokrotnie po kolei i wszyscy razem



Maria, Jerzy, Tomasz

Zabiełłowie


   List wywołał nieprzewidziany skutek. Po śmierci ojca kontakt z Czepitami urwał się. W kilka lat później zmarły zresztą zarówno Ludmiła jak i moja matka. Jednak Ania, zainspirowana listem i opowieściami rodzinnymi, postanowiła odszukać rodzinę Jerzego. Na początku nowego tysiąclecia przyjechała do stolicy i pewnego pięknego dnia zapukała do naszych drzwi. Niezwłocznie skontaktowałem się z córkami Ludmiły. Nasza przyjaźń trwa do dzisiaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz