niedziela, 13 grudnia 2015





(44) Dobre słowa z NKWD

   W tej beznadziejnej sytuacji, uznając, że nie ma nic do stracenia, ojciec napisał z początkiem stycznia 1941 roku do NKWD w Brześciu, wywnętrzył wszystkie żale i poprosił o zezwolenie na powrót. Skrót "NKWD" oznaczał "Narodnyj Kommissariat Wnutriennich Deł". Potocznie określano tak organa policji politycznej podległej temu ministerstwu. NKWD cieszył się bardzo złą sławą z uwagi na swoją zbrodniczą działalność. To też, prawdę mówiąc, nie liczyłem na jakikolwiek oddźwięk na list ojca. Wydawało mi się, iż ktoś, kto - w dobrej lub złej wierze - wydał nakaz usunięcia naszej rodziny z miasta, nie zmieni własnej decyzji. Stanowiłoby to uznanie popełnionego błędu.
   Moje rozumowanie musiało jednak najwyraźniej zawierać jakąś nieścisłość. Kilka tygodni później ojciec wbiegł do mego sklepiku, rozpromieniony, odmłodniały, potrząsając z daleka szarą kopertą. "Jest zgoda na powrót do Brześcia!" - wołał i z radości całował kartkę papieru z krótkim, urzędowym tekstem: "Jawities w Brest dla poluchenija nowowo pasporta." W tym momencie nie zastanowiłem się, że przecież żadnego domu nie mamy - że w Brześciu może być, przynajmniej na początku, jeszcze gorzej niż tutaj, bo w Omelance przynajmniej nie cierpimy głodu. Nikt z nas jednak o tym nie myślał. Następnego dnia ojciec wyjechał do Brześcia a po kilku dniach wrócił do Rafałówki po matkę i jednocześnie przywiózł dla mnie nowy dowód osobisty. Ja musiałem jeszcze zostać, aby załatwić w rejonie formalności związane ze zwolnieniem się z pracy (odpowiednia adnotacja w "trudowoj kniżke") oraz aby przekazać sklep memu następcy.
   A więc pozwolono nam wrócić do miejsca, w którym przywykliśmy żyć i które - słusznie czy nie - wydawało się wówczas jedynym możliwym dla kontynuacji ogniska domowego. Dlaczego ciągnęło nas do tego miasta, dlaczego ojciec nie próbował wyjechać np. do Białegostoku, gdzie mieszkała ciotka Mira, żyło wielu znajomych a możliwości urządzenia się i przetrwania wyglądały na nie gorsze niż w Brześciu? Widocznie w dalszym ciągu silna była pamięć o ostatnich spędzonych tu latach spokojnej i prawie szczęśliwej egzystencji i być może, w zakamarkach duszy podświadomie pokutowała nadzieja, że uda się utracony dom odbudować.
   Nieraz też analizowaliśmy prawdopodobne przyczyny udzielenia zgody przez NKWD, w praktyce władz sowieckich przypadek niewątpliwie rzadki. Ale, jak sądzę, również prośba odwoławcza ojca musiała być rzadkim przypadkiem, na ogół bowiem nikt nie wierzył w wielkoduszność i sprawiedliwość tego zbrodniczego organu. Niezwykłe odwołanie skłoniło zapewne władze bezpieczeństwa w Brześciu do ponownego przejrzenia akt personalnych ojca. Niewykluczone też, iż list trafił do rąk osoby cieszącej się po prostu zdrowym rozsądkiem... Przyczyny nie są zresztą najważniejsze. W rzeczywistości pozytywne załatwienie prośby prawdopodobnie uratowało nam życie. Cztery miesiące później już nie wydostalibyśmy się z tej okolicy, na którą w następnych latach zwaliły się hordy ukraińskich rezunów.
   Jednego z pierwszych dni marca spakowałem więc swój skromny węzełek i pożegnałem się z domem Bielawskich: wujem Janem, ciotką Marią, Zbyszkiem i dziadkami. Żadnej z tych osób nie miałem już nigdy więcej zobaczyć.
-------------------------------------------------------------
Być może wpływ na decyzję NKWD miały jeszcze inne czynniki:
"W lipcu 1940 r., po spotkaniu z Wandą Wasilewską, Stalin, odnosząc się do sytuacji na tzw. Zachodniej Ukrainie, potępił „przegięcia w stosunku do ludności polskiej” i nakazał zastosowanie środków „w celu ustanowienia braterskich stosunków między ukraińskimi i polskimi pracującymi” [48]. Dotychczasowe wypieranie zamieniono na pozyskiwanie społeczności polskiej. We Lwowie pojawiły się np. polskojęzyczne sowieckie gazety, do pracy ponownie przyjęto część polskich urzędników i nauczycieli. Symbolem nowego podejścia stały się uroczystości mickiewiczowskie z 25 i 26 listopada 1940 r., w których wzięli udział wszyscy miejscowi notable partyjni. W powstałych kilka lat po tych wydarzeniach wspomnieniach Jan Rogowski napisał: „Uroczystości mickiewiczowskie miały wybitne cele polityczne i były skierowane przeciwko Niemcom. Bolszewicy, zdając sobie jasno sprawę z tego, że do wojny z Niemcami dojdzie, chcieli tą drogą pozyskać sobie sympatię narodu polskiego” [49]. Dalej stwierdził on, że dalekosiężnym celem tych zabiegów było stworzenie polskiej republiki sowieckiej. Również w BSRS nastąpił odwrót od polityki białorutenizacyjnej, a władze zaczęły zabiegać o szersze poparcie wśród Polaków.
Krzysztof Jasiewicz dostrzega zarówno krótkoterminowy, czysto praktyczny związek pomiędzy zmianą kursu a sowieckimi przygotowaniami do wojny z Niemcami, jak też nieco dalszy plan polityczny. Według niego, Kreml starał się dbać o nastroje ludności mieszkającej na bezpośrednim zapleczu frontu, by mieć zapewniony spokój na tym obszarze. W dłuższej perspektywie czasowej brano pod uwagę aneksję ziem polskich pozostających pod okupacją niemiecką. Jasiewicz ustalił też, że kierownictwo NKWD czyniło daleko idące przygotowania w celu stworzenia polskich jednostek wojskowych u boku Armii Czerwonej. Działania te nadzorował osobiście Józef Stalin. Jak się możemy domyślać, sowieckie „polskie wojsko” miało w przyszłości wystąpić w roli „wyzwoliciela” ziem polskich okupowanych przez Niemców"
Rafał Wnuk, IPN Lublin
http://ipn.gov.pl/kalendarium-historyczne/oddzialy-armii-czerwonej-w-oczekiwaniu-na-rozpoczecie-defilady-w-bialymstoku,-wr
---------------------------------------------------------------


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz