poniedziałek, 30 marca 2015



(4) Borkowscy

   W rodzinie mojej babki, Wiktorii, zachowała się wiadomość o protoplaście rodu - Kazimierzu Borkowskim, żyjącym w drugiej połowie XVIII wieku. Nic poza tym o nim nie wiadomo. Był szlachcicem a więc musiał być ziemianinem. Miał on co najmniej czworo dzieci. Trzech synów: Stanisława, Franciszka i Wincentego oraz córkę niewiadomego imienia, po mężu Filochowską (?). Franciszek służył w armii carskiej i uzyskał nawet stopień generała (być może to pochowany w Grodnie, zmarły w 1871 r. generał-major Niżegorodzkich dragonów, który dłuższy czas walczył na Kaukazie, co w tej opowieści nie jest bez znaczenia). Legenda rodzinna głosi, że słynął jako doskonały szermierz i kiedyś podobno rozłożył sześciu oficerów rosyjskich wykpiwających jego polskie pochodzenie.
   Wincenty posiadał dziesięcioro dzieci, które dały początek kilku liniom Borkowskich. Jednym z jego synów był Kazimierz, ojciec Wiktorii. Inny syn, Paulin, został malarzem. Zachował się jego autoportret, obecnie własność Bolesława Borkowskiego.
   Pradziadek Kazimierz-Tomasz Dunin-Borkowski (herbu Łabędź) był architektem wnętrz. Dwukrotnie żonaty, z pierwszego małżeństwa miał córkę Marię. Powtórnie żonaty z Marią Ostrowską, miał z nią siedmioro dzieci: Wiktorię (moja babka), Helenę, Romualda, Wacława, Czesława, Julię i Ryszarda. Kazimierz pracował też przy budowie kolei, dlatego często zmieniał miejsce zamieszkania, a jego dzieci rodziły się w różnych miasteczkach i wsiach. Najstarsza Wiktoria urodziła się np. we wsi Wiercieliszki (w guberni grodzieńskiej). Niedaleko stąd, koło Przyrzecza, przy linii kolejowej Petersburg – Warszawa, 15 grudnia 1862 r. otwarta została stacja kolejowa – podobno pierwsza na Polesiu.

   Żona Kazimierza, prababka Maria Ostrowska, pochodziła z Czernihowa na Ukrainie i była narodowości ukraińskiej lub rosyjskiej. Postać to trochę tajemnicza, prawie nigdy o niej w rodzinie nie wspominano. Kiedyś po latach, dziadek Wincenty-Adam miał się wyrazić: "Kazimierz ogromnie ryzykował, żeniąc się z Marią." Na czym polegało ryzyko? Być może odgrywała tu rolę różnica wyznań. Za caratu przechodzenie prawosławnych na katolicyzm było nie do pomyślenia i niewątpliwie groziło represjami ze strony władz. Faktem zaś jest, że dzieci Borkowskich były wychowane w duchu katolickim. Może chodziło też o coś innego - że Maria zrusyfikuje rodzinę. Nic podobnego jednak nie nastąpiło.
   Gdy Kazimierz z rodziną osiedlił się w Białymstoku, zamieszkali w obszernym domu na Bojarach. Synowie pokończyli po kilka klas rosyjskiego gimnazjum a córki otrzymały domowe wykształcenie. Pradziad zmarł 16 czerwca 1886 r. i liczna rodzina znalazła się w trudnej sytuacji. Za główne źródło utrzymania służyły lekcje muzyki, udzielane przez córki; zarabiały też prawdopodobnie szyciem.
    Wkrótce najstarsza Maria wyszła za mąż za Karola Hermana, księgowego pochodzenia niemieckiego. Mieli troje dzieci: Zofię, Juliusza i Eugeniusza. Pewnego dnia Karol uciekł do Niemiec, przypuszczalnie z powodu popełnionych malwersacji finansowych. Zofia zmarła wcześnie a Maria z synami wyjechała do męża do Bremy. Tam Juliusz ożenił się z Niemką i miał dwoje dzieci. Zginął na froncie podczas I wojny światowej. Eugeniusz pozostał w stanie bezżennym. Utrzymywał kontakt listowy z Wiktorią Zabiełlową, swoją ciotką, aż do jej śmierci.
   Syn Kazimierza, Romuald, mieszkał w Baku i pracował w banku. Zmarł na gruźlicę w młodym wieku. Rodziny nie założył. Jego brat Czesław również osiedlił się na Kaukazie. Pracował w banku w Tbilisi. Ożenił się z Gruzinką imieniem Anastazja. Mieli dwoje dzieci: Anatoliusza i Zinaidę. Wychowane już na sposób rosyjski, nie mówiły po polsku. Tolek zginął na froncie I wojny światowej, w tym też czasie zmarł Czesław. Anastazja z Ziną ok. 1940 r. przeniosły się do Równego, gdzie odnalazły Stanisławę Zabiełło. Po wojnie usiłowały przyjechać do Polski, aby stąd przedostać się do Turcji, gdzie mieszkał ich krewny. W tym celu utrzymywały korespondencję z Mirosławą Zabiełło. Nie były to jednak osoby sympatyczne i odnosiły się źle do Stasi Zabiełlówny, która w tym czasie mieszkała w Równem. Kontakt z nimi został więc przerwany.
   Kolejny syn Kazimierza, Wacław, również został urzędnikiem bankowym. Przed I wojną światową mieszkał w Bobrujsku, gdzie pojął za żonę Kamilę Żebrowską. Po jej śmierci ożenił się powtórnie, tym razem z Zofią Adamowiczową, siostrą Olgierda Wirpszy. Zmarł na raka podczas okupacji.

Wacław Borkowski
   Julia Borkowska, najmłodsza córka Kazimierza, przyjechała do siostry do Żytynia. Tu wyszła za mąż za Kazimierza Szpakowskiego, inżyniera w cukrowni. Uchodziła za zgrabną, przystojną, elegancką i zadbaną. Oboje z mężem lubili się bawić i dobrze tańczyli. Byli lubiani przez rodzinę i pożądani w towarzystwie. Podczas I wojny w Żytyniu wybuchła epidemia tyfusu. Choroba nie ominęła Julii, która wyszła z niej z życiem, ale bardzo odtąd postarzała. Zmarła w 1923 r. skutkiem wylewu krwi do mózgu.

Julia z Borkowskich Szpakowska
   Najmłodszy syn Kazimierza i Marii Borkowskich, Ryszard, był w młodości przystojnym brunetem, z zawodu... a jakże, bankowcem. Pracował - nikt nie zgadnie - w Baku, potem w Piatigorsku, by po I wojnie przenieść się do Białegostoku. Mimo dobrej sytuacji materialnej nie ożenił się. Kilka lat przed II wojną światową dostał wylewu krwi do mózgu, długo chorował, stracił posadę. Stary i schorowany przyjechał do Równego, gdzie zaopiekowała się nim siostrzenica, Stanisława Zabiełło. W czasie wojny mieszkał sam i w 1942 r. zmarł w skrajnej nędzy. Pochowano go w cudzym ubraniu, gdyż nie miał własnego. Stanisława sama ubrała go do trumny, wykopała grób i zasypała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz