(66) Pamiętnik Ludmiły - z życia wyższych sfer
Droga Lusiu.
Po raz pierwszy piszę nową datę. Twój list z 18 grudnia
otrzymałem 30-go.
Zapewne wieźli go wołami, najpierw do Pewnego Ciekawskiego Pana [cenzura stanu wojennego - aut.], a dopiero
potem na pocztę. P. C. P. przybił na kopercie okrągłą i podłużną pieczątkę
powiadamiającą adresata o zaspokojeniu swej urzędowej ciekawości. W samym
tekście P. C. Pana najbardziej zainteresował ten akapit listu, w którym doniosłaś
o swoim poglądzie na życie i ludzi; ta część była zaznaczona klamerkami czarnym
flamastrem. W jakim celu? Żeby przepisać? Sfotografować? Zastraszyć?
Myślę, że to szczególne zainteresowanie P. C. P. wynikło stąd, że w adresie
umieściłaś tytuł, który nb. już mi nie przysługuje (Płk), i którego od lat nie
używam. Badanie prawomyślności korespondentów osób z tym tytułem należy zapewne
do głównych obowiązków P. C. P’ów.
Święta upłynęły rzeczywiście w „spokoju” – upić się nie było czym, włóczyć
się nie było kiedy, kina i teatry zamknięte, w dodatku telewizor się popsuł. Niemal
idealny spokój! Nie mogę powiedzieć, żebym się przeżarł, ale trochę zbyt wiele
zjadłem potraw niedozwolonych. Zlekceważyłem dietę, więc teraz poszczę.
Moje gratulacje z okazji rozpoczęcia pisania pamiętnika. Tylko się nie
zrażaj i nie przerywaj. Pisz według planu, aby niczego nie uronić. Zawsze
uważałem, że nasze pokolenie żyjące na granicy dwóch epok, powinno wszystko
skrzętnie spisywać; każdy opis zdarzenia ma wartość dokumentu. Można się przy
tym nie krępować, to przecież nie do publikacji. Masz wnuki, jest komu
rozbudzać wyobraźnię i uzupełniać lekcje historii. Dobrze byłoby wskrzesić tradycję kontynuowania
rodzinnej sagi przez przedstawicieli każdego pokolenia. Wyobrażam sobie, co to
byłaby za lektura po 100 latach! Podobno mój dziadek, Wincenty – Adam pisał
pamiętnik, ale zaginął podczas wojny. Żałuję, że żadne z mych rodziców ani nikt
z krewnych nie miał zacięcia do pióra. Nawet najskromniejszy żywot przynosi tyle
interesujących informacji.
Podobno jutro mają być włączone telefony. Co
za radość i ulga. To wzajemne odcięcie od siebie, powrót do XIX wieku, było
szokujące. Przywracając swobody w homeopatycznych dawkach, władza wie, co robi.
Musiała zapewne czytać przypowiastkę o rabinie i kozie.
Ściskam Cię, pozdrowienia dla Ewy i jej nowej rodziny, wszystkiego
najlepszego w Nowym Roku! Jerzy
Ciocia Lusia radę wzięła sobie do serca.
Sanatorium w Ciechocinku, koniec lat pięćdziesiątych. |
W końcu lat sześćdziesiątych miałem przyjemność ponownie spotkać córki
Ludmiły: Ewę i Mariolę, tym razem już jako dorastające panny.
Postanowiły one zwiedzić stolicę. Któregoś pięknego dnia wpadły bez
zapowiedzi z odwiedzinami do wujka Jerzego i cioci Marysi. Rodzice byli w
lekkim szoku, ale przyjęli je gościnnie, a matka pokazała Warszawę.
Niewiele pamiętam z tych wydarzeń, byłem w końcu o kilka lat od nich
młodszy a w tym wieku to kosmiczna różnica.
Na wieść, że Ludmile urodziła się wnuczka Ania, ojciec napisał do tej ostatniej list z prośbą, aby jej wręczyć, gdy osiągnie 18-ty rok życia. Tak też się stało.
Na wieść, że Ludmile urodziła się wnuczka Ania, ojciec napisał do tej ostatniej list z prośbą, aby jej wręczyć, gdy osiągnie 18-ty rok życia. Tak też się stało.
Warszawa, 14 maja 1977 r.
Kochana
Aniu,
Witamy
Cię na tym „możliwie najlepszym ze światów”. Cieszymy się, że ta intronizacja odbyła
się bez komplikacji, że Mamusia dobrze się czuje, że Babcia nie zemdlała z
wrażenia a Tatuś po męsku przejął swoją nową funkcję. Wprawdzie nie jesteś w
wieku epistolograficznym i nie możesz własnoręcznie odczytać tego posłania, ale
mamy nadzieję, że Twoi najbliżsi przekażą Ci nasze życzenia, żebyś rosła zdrowo
i na pociechę wszystkim, którzy Cię kochają.
Gdy wybije północ roku 2000-nego, będziesz
zapewne, jako femina studiosa, bawić się wesoło na balu akademickim,
uśmiechniesz się pobłażliwie, gdy orkiestra zagra jakąś staroświecką czaczę lub
bugi-ługi. Twoja cała świadoma działalność będzie związana z wiekiem XXI-szym,
którego my sobie nawet wyobrazić nie możemy. Będziesz doznawać nieznanych nam
wrażeń, posiądziesz wiedzę o nieznanych nam sprawach. A gdy wkroczysz w
zaczynającą się po pięćdziesiątce dojrzałą młodość, czasem oglądniesz się
wstecz i zdziwisz się, że to tak szybko przeleciało.
Życzymy Ci więc, żeby czas był dla Ciebie
łaskawy, byś długo korzystała ze wszystkich radości życia, jakie zaoferuje
ludziom nadchodząca epoka.
Całkiem w sekrecie (niech to pozostanie
między nami) radzimy Ci, żebyś się nie pozwoliła uważać za najpiękniejsze i
najmądrzejsze dziecko świata, ale któż to wyperswaduje rodzicom i babciom!
Całujemy Cię wielokrotnie po kolei i wszyscy
razem
Maria, Jerzy, Tomasz
Zabiełłowie
List wywołał nieprzewidziany skutek. Po śmierci ojca kontakt z
Czepitami urwał się. W kilka lat później zmarły zresztą zarówno Ludmiła
jak i moja matka. Jednak Ania, zainspirowana listem i opowieściami rodzinnymi, postanowiła odszukać rodzinę Jerzego. Na
początku nowego tysiąclecia przyjechała do stolicy i pewnego pięknego
dnia zapukała do naszych drzwi. Niezwłocznie skontaktowałem się z
córkami Ludmiły. Nasza przyjaźń trwa do dzisiaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz